Uwielbiam jeździć pociągami pomimo tego, że początkowo sprawiało mi to dużo stresu. Z czasem jednak to minęło i podróże pociągiem to dla mnie tylko i wyłącznie przyjemność. W ostatnim czasie jeździłam nimi niemal co weekend i na początku nie brałam do siebie żadnych rad, jakie dostawałam od innych aż do momentu kiedy sama nie znalazłam się w sytuacji, z której wyszłam cało tylko dlatego, że miałam dużo szczęścia i mniej rozumu. Sytuacja, w której się znalazłam mogła skończyć się naprawdę źle i dziś mogłabym wspominać ją naprawdę zupełnie inaczej.
Zwykle rady, które dostawałam od moich bliskich puszczałam koło uszu. „Nie siadaj sama w przedziale” powtarzała mi mama za każdym razem kiedy wychodziłam z domu na pociąg. Potakiwałam, wychodziłam z domu i wsiadałam do pustego albo prawie pustego przedziału.
Była zima, więc o piątej rano, kiedy wsiadałam do pociągu było ciemno. Pociąg był prawie pusty więc jak zwykle usiadłam w pustym przedziale przy oknie, co było głupim pomysłem jak się później okazało. Chwilę po mnie do przedziału wsiadł chłopak, którego znam z widzenia, bo mieszka niedaleko mnie. Powiedział „cześć” i zajął miejsce z drugiej strony. Poczułam się trochę bezpieczniej, bo w końcu to nie ktoś zupełnie obcy. Pociąg ruszył, a my od czasu do czasu wymieniliśmy kilka zdań. Nagle chłopak wyszedł z przedziału i nie wracał na tyle długo, że pociąg powoli zaczął się zatrzymywać, bo zbliżaliśmy się do kolejnej stacji. W końcu pociąg stanął i zaczęli do niego wchodzić nowi pasażerowie. Nagle otworzyły się drzwi przedziału i do środka wszedł jakiś mężczyzna, który bez jakiegokolwiek wahania zamknął drzwi przedziału i zasłonił zasłony. Czułam, że to nie skończy się dobrze, coś dziwnego było w tym mężczyźnie. Sięgnęłam po swoją torebkę i płaszcz mając nadzieję, że jakimś cudem uda mi się wyjść z przedziału, a w tym czasie facet ściągał już spodnie. Byłam przerażona i w sumie już miałam zacząć krzyczeć kiedy nagle usłyszałam, że ponownie otwierają się drzwi przedziału. Facet szybko zaczął podciągać spodnie, a do przedziału wszedł chłopak, z którym do tej pory jechałam. Nie skomentował tego, po prost usiadł i ja też usiadłam na swoim miejscu patrząc jak zachowa się obcy mężczyzna. Usiadł na przeciwko chłopaka jakby nigdy nic. Drzwi przedziału po raz kolejny się otworzyły i do środka weszło kilka wyjątkowo rozgadanych pań, które zajęły resztę wolnych miejsc. Mężczyzna poczekał aby upewnić się, czy zostaną czy może pójdą gdzieś indziej, ale kiedy zobaczył, że panie rozsiadły się na dobre, wyszedł i potem od czasu do czasu przechodził obok przedziału. Od tej pory zaczęłam przestrzegać wszystkich rad jakie dostawałam i już więcej taka sytuacja mi się nie przytrafiła, przynajmniej do teraz.
Oto kilka rad, do których zaczęłam się stosować i działają:
Nie siadać samemu w przedziale. Nigdy nie rozumiałam czemu to takie ważne, ale teraz już wiem, że nie ma żartów. W pociągach jeżdżą różni ludzie i nie każdy jedzie z dobrym zamiarem. Lepiej uważać.
Nie siadać w przedziale, gdzie siedzi sam mężczyzna. Może to trochę dyskryminacja, ale o wiele lepiej czuję się jadąc w przedziale z samą kobietą niż z samym mężczyzną pomimo tego, że przed tym dziwnym zdarzeniem poznałam w pociągu kilku miłych panów, z którymi można było porozmawiać.
Jeśli siadasz sam w przedziale siadaj od strony drzwi. Wydaje mi się, że łatwiej wyjść w sytuacji, w której czujemy się zagrożeni jeśli siedzimy od strony drzwi, a nie okna. Gdybym ja tego dnia usiadła przy drzwiach wyszłabym zanim pan zdjął spodnie.
Udaj, że śpisz. Tego patentu nauczyła mnie moja koleżanka, z którą od czasu do czasu jeździłam pociągiem. Polega on na tym, że nawet jeśli musisz usiąść w pustym przedziale to kiedy pociąg zatrzymuje się na kolejnej stacji połóż się na całej długości siedzeń i udaj, że śpisz. Jeśli pociąg jest niemal pusty to, mało kto chce wsiąść do przedziału, gdzie ktoś śpi żeby nie przeszkadzać. Znajdzie sobie inne miejsce. Oczywiście może zdarzyć się, że wykorzysta to jakiś wariat, ale mi jeszcze się to nie zdarzyło.
Miej przy sobie gaz pieprzowy. Po tym feralnym incydencie kupiłam gaz pieprzowy i zawsze miałam go przy sobie. Zresztą mam go cały czas do tej pory. Nigdy go nie użyłam, ale dawał mi poczucie bezpieczeństwa również w Warszawie, gdzie po ciemku musiałam przejść kawałek Pragi, a tam jak wiadomo nie jest zbyt przyjemnie. Dzięki Bogu nie musiałam go nigdy użyć, ale różnie mogło być.
Pamiętajcie, uważajcie na siebie w każdej sytuacji, bo nigdy nie wiadomo, co złego może nas spotkać.