Nienawidzę wstawać rano i wiem, że nie jestem sama. Mam wrażenie, że człowiek przyzwyczai się do wielu rzeczy, ale nie do wczesnego wstawania. Już jakiś czas temu opracowałam swoją własną rutynę, która sprawia, że rano nie muszę tracić niepotrzebnie tak cennego czasu. I uwierzcie mi, wiem co mówię, bo wstaję codziennie o czwartej rano.
- Szykuję sobie ubrania dzień wcześniej. Dzięki temu rano nie stoję przed szafą i nie jęczę, że nie mam się w co ubrać. Wszystkie wiemy jak to jest. W szafie ubrania się nie mieszczą, ale nie ma w niej nic co chciałybyśmy założyć. Takie rzeczy załatwiam każdego wieczoru, a rano nie muszę zastanawiać się co założyć. Nie muszę się też bawić w ewentualne prasowanie, bo również robię to wieczorem jeśli jest taka potrzeba.
- Takie rzeczy jak: klucze od domu, identyfikator do pracy, telefon trzymam w jednym miejscu. Robię to z bardzo prostego powodu. Gubię takie rzeczy i rano nie mam ochoty biegać po domu i ich szukać. Dlatego identyfikator zawsze wrzucam do torebki, gdy wychodzę z pracy, klucze od domu zawsze są w drzwiach, telefon leży na półce w pokoju. Samo to, że nie muszę szukać tych rzeczy daje mi kilka minut na makijaż czy śniadanie.
- Jedzenie do pracy szykuje sobie dzień wcześniej. Nie zawsze to wychodzi, bo zdarza się, że o tym zapominam, ale zwykle staram się pamiętać. Wyciągam kanapki z lodówki i wrzucam do torebki nie stercząc przed lodówką i zastanawiając się na co miałabym ochotę. Rano zwykle nie mam ochoty na nic, dlatego śniadanie jadam w pracy, ale przynajmniej nie stoję przed lodówką marnując czas.
- Makijaż obmyślam dzień wcześniej. Zwykle mój makijaż nie jest zbyt skomplikowany i zajmuje mi maksymalnie 10 minut, ale czasami są takie dni kiedy chcę wyglądać inaczej i dlatego o takich rzeczach staram się myśleć wieczorem, a nie rano.
- Piję wodę z cytryną. Nie przepadam za kawą, a i herbaty jakoś bardzo nie wielbię, więc każdego ranka piję wodę z cytryną i to (choć może brzmi to dziwnie) poprawia mi humor i daje moc do pracy.